Artykuł pt. "Nie tylko bazarowi kombinatorzy":
 
    Najbardziej rzuca się w oczy, ze względu na masowość zjawiska, spekulacja drobna: artykułami wykupionymi w handlu uspołecznionym przez "staczy", odłożonymi dla zaprzyjaźnionych osób przez sprzedawców itp. Ten rodzaj spekulacji rzeczywiście - potwierdzają to milicyjne statystyki - nadal dominuje ilościowo.
 
    Ze społecznego punktu widzenia o wiele groźniejsza jest spekulacja zorganizowana, sprowadzająca  na czarny rynek lub bezpośrednia dla niektórych hurtowych odbiorców, np. producentów, duże ilości poszukiwanych artykułów i towarów.
 
Pan prezes i  inni...
 
    Jest to działalność  trudniejsza do  wykrycia, zwłaszcza, że podejmują ją nie tylko drobni spekulanci czy bazarowi  kombinatorzy,  ale niekiedy nawet osoby zajmujące odpowiedzialne stanowiska.
    Oto kilka przykładów zaczerpniętych z aktualnie prowadzonych dochodzeń w Wojewódzkim Urzędzie Spraw Wewnętrznych w Kaliszu. Na uwagę zasługuje fakt , że w niektórych przypadkach nielegalne poczynania miały pozory działalności w trosce o załogę lub... mienie społeczne.
    Tak np. wiceprezes ds. handlu jednej z gminnych spółdzielni "Samopomoc Chłopska" - nieistotne są szczegóły zwłaszcza, że dochodzenie jeszcze trwa, lecz problem i mechanizmy sprzecznego z prawem działania - dwukrotnie osobiście odebrała z fabryki transporty dywanów i chodników o wartości blisko pół miliona złotych. Artykuły te nie dotarły jednak do miejscowego sklepu - tam trafiły tylko faktura i pieniądze. Dywany i chodniki rozprowadzono wśród pracowników GS, a także sprzedano osobom z zewnątrz.
    Szczególnie pikantny w tym przypadku jest fakt, że z tyłu zajmowanego stanowiska była ona odpowiedzialna za nadzór nad prawidłowym obrotem i działalnością handlową spółdzielni. Tymczasem zamiast kontrolować innych pokazała jak łamać prawo.
 
Klient - nasz pan...
 
    Następny przykład można by uznać za postępowanie handlu zgodnie z zasadą "nasz klient - nasz pan", gdyby w rzeczywistości chodziło o podwójne przestępstwo. Oto w innej gminnej spółdzielni pracownica sklepu, na podstawie pisemnego upoważnienia odebrała z fabryki dwukrotnie transporty szczególnie poszukiwanej tkaniny aksamitnej w wartości najmniej 200 tyś. złotych. Przedstawicielka była tak uprzejma, że transporty te osobiście dostarczyła pod wskazany adres ... właścicielowi prywatnego zakładu krawieckiego. I w tym przypadku do sklepu trafiła tylko faktura i gotówka. Operacja odbyła się oczywiście nie tylko za "dziękuje". Krawiec - co zarzuca mu milicja - oczywiście dał łapówkę, a ponadto uszył z tego materiału odzież, poza ewidencją, naraził więc skarb państwa na stratę niezależnego podatku za co także pociągnięty zostanie do odpowiedzialności. W całej tej sprawie conajmniej dwuznaczna jest rola Zarządu GS. Wydała ona pracownicy sklepu upoważnienie do odbioru tkanin nie zapewniając transportu.
 
"Zbędne materiały"
 
    Nieco inaczej, chociaż z podobnym skutkiem, dwie instytucje pozbyły się rzekomo "zbędnych materiałów". Poważne przedsiębiorstwo, ściśle jego dział socjalny, kupiło po dłuższych staraniach w miejscowej fabryce 440 metrów, jak zapewniano niezbędnego, do wystroju domu wczasowego nad morzem. Jednak już czwartego dnia po otrzymaniu tkaniny okazało się że jest już ona zupełnie "zbędna" i jako taką natychmiast sprzedano ją właścicielowi prywatnego zakładu krawieckiego. Przy czym w śledztwie okazało się, że nie po raz pierwszy, pozbawił on państwowe przedsiębiorstwo kłopotu jakie mógłby mieć gdyby próbowało inną drogą pozbyć się tak nie "chodliwego" towaru.
    Jeszcze bardziej interesująca jest troska o "upłynnienie " niepotrzebnych nadwyżek surowców przez odzieżową spółdzielnię pracy w jednym z miast województwa. Otóż w latach 1982-83 pozbywała się ona m.in. podszewki, tkanin ubraniowych, nici, gumy do majtek, i innych równie "niechodliwych" materiałów . Organizatorem akcji oczyszczania magazynów spółdzielni był ówczesny kierownik działu zaopatrzenia. Formalnie sprzedaż odbywała się za pośrednictwem miejscowych sklepów WPHW i GS.
    Dokąd rzeczywiście trafiły te poszukiwane artykuły o wartości ponad pół miliona złotych - próbuje ustalić milicja. Gdy sprawa wydała się, pan kierownik powiedział, że nabyli ją pracownicy spółdzielni na własne potrzeby. Ale około 40 przesłuchanych rzekomych nabywców nie potwierdziło tego.
 
Coraz mniej bezkarności
 
    Ujawnianie tego rodzaju machinacji jest o wiele trudniejsze, niż zgarnianie spekulantów na bazarach i targowiskach. Ale ze względu na społeczną wagę problemu, właśnie na spekulację zorganizowaną zwrócona jest szczególna uwaga organów ścigania. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że miały by one o wiele łatwiejsze zadanie gdyby powołane do tego komórki i organy np. samorządu spółdzielczego, rzetelnie wykonywały swoje zadania.
    Ale te cztery przykłady - a są one wybrane w wielu podobnych tylko z jednego województwa - świadczą, że nawet brak takiego nadzoru, nie oznacza bezkarności. Spekulacja zorganizowana zagrożona jest wyższymi karami, niż drobny handelek.
 
Artykuł ukazał się w "TRYBUNIE LUDU" w 1983 roku.
 
OD AUTORÓW:
Komizm
4
Bezsensowność
4+
Propaganda
2-
Poziom bełkotu
2-
Ocena końcowa
3
Zasady oceny
| POWRÓT |
 
 _________________________________________
Przewiduję liczne uaktualnienia strony,
więc zajrzyj tu jeszcze kiedyś.
Wszelkie prawa zastrzeżone!
Krzysztof Wasilewski