Bajka Gesvo.

25.07.2000 - 6:30 - msn - #polish_chat

[06:31] <Gesvo_away> ale najlepsze bylo to ze...obudzilem sie pewnego dnia, swiatlo juz ale niesmiale promyki slonca wpadaly przez okna do duzego i ciemnego pokoju...

[06:34] <Gesvo_away> wszystko bylo poprzewracane, na stoliku walaly sie resztki czegos co kiedys mozna bylo nazwac jedzeniem, dookola byly porozrzucane butelki po alkoholu, nie pamietalem nic...

[06:34] <Gesvo_away> podnioslem sie lozka, bol jaki poczulem byl nie do opisania, nie moglem zrobic kroku...wszystko mnie bolalo a najgorsze bylo to ze w glowie mialem pustke i wielka czarna dziure...

[06:35] <Gesvo_away> resztkami sil podszedlem do szafy i wtem oto mym oczom ukazalo sie cos czego nei zapomne do konca zycia, widok jakiego jeszcze nie spotkalem...w szafie byl trup !! do zludzenia przypominajacy maniza...

[06:36] <Gesvo_away> powoli wracala mi swiadomosc, podobnie jak sily...otrzasnalem sie...poszedlem dalej napic sie czegos lecz zanim doszedlem do kuchni natknalem sie na jakis dziwny worek, prawie sie wywrocilem...spojrzalem i nie moglem uwierzyc wlasnym oczom - kolejny trup !! do zludzenia przypominajacy domana

[06:38] <Gesvo_away> wtem nagle zawyly syreny, zrobilo sie przerazliwie jasno...glowa caly czas mnie bolala ale to juz nie mialo znaczenia...do mieszkania wparowal porucznik jak sie pozniej okazalo mial on ksywe telnet...dlatego ze zawsze telnetowal sie do ludzkich umyslow, wnikal w nie...

[06:42] <Gesvo_away> no i wpadl porucznik a tu nagle zza sciany wyskoczyl zywy trup do zludzenia przypominajacy ogis...nie wiedzialem co robic, nie wiedzialem gdzie jestem, to bylo jak koszmar, jak jakis horror, myslalem ze snie...ale to nie byl sen to bylo zycie, spojrzalem na porucznika...wyjal pukawke i jeb jeb w ogisa...to byl trzeci trup !!!

[06:47] <Gesvo_away> ogis padl jak mucha, widzialem tylko jego ostatnie jeki i twarz wykrzywiona w grymasie bolu...tego widoku nigdy nie zapomnialem, do dzis mnie przesladuje i nawiedza w moich snach ale wracajac do wydarzen tego pamietnego dnia...za porucznikiem weszli do pokoju detektywi slaw i stefek cos na wzor sherlocka holmesa i dr watsona...

[06:49] <Gesvo_away> ....nic dalej nie pamietam...obudzilem sie w malym i ciemnym pomieszczeniu, nade mna ujrzalem dziwny ksztalt ni to twarz ni kula...przez szpare w drzwiach do pokoju wpadala odrobina swiatla....postac stojaca nade mna obrocila sie a swiatlo padlo na jej twarz i ujrzalem go to byl...rozpruwacz jaguar !!!

[06:51] <Gesvo_away> nie zastanawiajac sie ani chwili, nie zwracajac uwagi na dokuczliwy bol podskoczylem z krzesla a wszystko we mnie zawrzalo...twarz rozpruwacza jaguara byla wykrzywiona jakims dziwnym grymasem, jakby szyderczym usmiechem...zobaczylem ze wyciaga noz, ujrzalem tylko blysk gdy wtem w drzwiach stana porucznik telnet i detektyw slaw...bylem zbyt slaby, upadlem...katek oka djrzalem telneta...

[06:53] <Gesvo_away> ...wyciagajacego krzyz i wode swiecona...popatrzylem na detektywa slawa...caly byl obwieszony czosnkiem i wtem stala sie rzecz niebywala rozpruwacz jaguar wydal z siebie krzyk, nie nie to nie byl krzyk to bylo wycie...telnet pokropil go woda swiecona, slaw rzucil czosnkiem a detektyw stefek ktory nie wiem skad sie wzial wbil w niego drewniany kolek...jagura zginal....to byl czwart trup dnia dzisiejszego !!!

[06:59] <Gesvo_away> ....obudzilem sie...bylo mi zimno i nie wiedzialem gdzie jestem, wracala mi swiadomosc..przypominaly sie strzepki wydarzen, twarz jaguara, zombi ogis, maniz w szafie...doman w worku....czy to byl tylko sen ???? czy to sie naprawde wydarzylo ??? rozejrzalem sie dookola bylo cicho i spokojnie ale ta cisza miala w sobie cos niepokojacego jakby zwiastowala nadchodzaca apokalipse

[07:04] <Gesvo_away> ...luna na niebie...spojrzalem na zegarek, dochodzila godzina 12 ale wskazowki stanely w miejscu tak jakby zatrzymal sie czas, nagle jak spod ziemi pojawil sie porucznik telnet z nieodlacznym papierosem w ustach...poczestow mnie, slodkawy zapach tytoniu rozniosl sie w powietrzu...marlboro lights tego mi bylo trzeba....popatrzylem w bok, nadchodzil detektyw slaw i detektyw stefek, niedolaczna para...rozmawiali o czyms zywo gestykulujac, zblizali sie

[07:07] <Gesvo_away> podeszli do mnie...popatrzylem na nich, w ich oczach ujrzalem strach i nie byl to zwykly strach...widoku ich oczu nie zapomne do konca zycia tak jak i tego dnia...nagle polane rozswietlil dziwny blysk ale to nei byla burza, z predkoscia blyskawicy mknal po niebie czarny statek, z daleka przypominal chmure jednak z kazda sekunda byl coraz blizej i blizej...telnet szepnal to clima-clan...stefek spojrzal w niebo i powiedzial godzina ostatecznego spotkania zbliza sie

[07:11] <Gesvo_away> huknelo...telnet zgasil papierosa i usmiechnal sie z poblazaniem, powiedzial panowie...przygotujcie sie...z lasu wybiegli ludzie z mhf, stefek i slaw caly czas o czyms rozmawiali gdy nagle zamilkli, rozejrzalem sie...zrobilo sie ciemno i nagle ten przerazajacy skowyt, za chwile pisk i dobiegajace z daleka odglosy tam-tamow...ufo z clima-clanem wyladowalo, wysiadly z niego climaboty ktore wygladaly jak zywcem wziete z filmu noc zywych tropow

[07:17] <Gesvo_away> na glowach mieli dziwne czulki, a na twarzach barwy wojenne...biegli w naszym kierunku wydajac dziwne niezidentyfikowane gardlowe odglosy, telnet powiedzial panowie zapalimy jeszcze bo moze to nasz ostatni papieros...na szczescie pozniej okazalo sie ze tak nie bylo...nie zdazylem sie porzadnie zaciagnac kiedy ujrzalem przerazliwy widok, climaboty zmienily sie w jakies dziwne maszyny, wielkie i okrutne z siekierami w rekach... stefek krzyknal szybko ustawcie polane na +i...

[07:20] <Gesvo_away> patrzylem na nich jednak nie moglem sie ruszyc, nie bylem w stanie zrobic kroku, strach mnie sparalizowal...slaw wydarl sie qrwa gdzie jest mhf ??? gdy nagle pojawili sie ONI klan MHF...ustawili polane na +i, telnet pospisywal numery climabotow ktore bylo widac z daleka, ludzie z mhf zaczeli ustawiac +b tak jak im telnet kazal i na koncu...stefek wydal rozkaz KICK THEM ALL, nadeszla ostateczna rozgrywka

[07:23] <Gesvo_away> obudzilem sie....patrzyly na mnie usmiechniete twarze telneta, slawa i stefka...dalej nie wiedzialem o co chodzi i gdzie jestem, nie pamietalem nic poza tym co sie wydarzylo na polanie...zapytalem sie czy wygralismy ? i wtedy do pokoju w ktorym siedzielismy wszedl maniz...ki diabel pomyslalem przeciez maniz nie zyje ??!!! spojrzal na mnie i wyciagnal blunta...moze zapalimy padlo pytanie ?...

[07:25] <Gesvo_away> ....dzisiaj z perspektywy czasu calkiem inaczej patrze na tamte wydarzenia...ale wracajac do tematu...telnet popatrzyl na mnie - climaclan nie istnieje !! uratowalismy ludzkosc !! stefek dodal tak, zbawilismy swiat !!! slaw trzymal w reku browara i ledwo stal na nogach, mrugnal do mnie znaczaco i powiedzial moze sie napijemy...oczywiscie bezalkoholowe

[07:27] <Gesvo_away> ...a co dzieje sie z bohaterami tamtych wydarzen dzisiaj ? telnet jest naczelnym mhf, maniz starym palaczem bluntow, stefek i slaw odpoczywaja na ircu bedac na zasluzonej emeryturze...zapytacie co dzieje sie ze mna...a ja no coz...nabijam sobie staty u telneta wlasnie takimi opowiesciami huehuehehhe

THE END

Gesvo

Zamknij